top of page
  • Zdjęcie autora@andrzej_rzonca

Co opozycja ma do zaproponowania w sprawach gospodarczych?


Władza ma program, a opozycja rzekomo go nie ma. Jedno zdanie, a w nim dwa fałsze. Nie można uznać za program działań, które uderzają w polską gospodarkę, chyba że celem władzy jest osłabienie naszego kraju i władza to przyzna. Póki co opowiada banialuki o świetlanej przyszłości, mimo że osłabia zarówno fundamenty długofalowego wzrostu polskiej gospodarki, jak i jej odporność na wstrząsy. Najlepszym odzwierciedleniem fatalnych skutków obecnych rządów dla fundamentów długofalowego wzrostu jest spadek udziału inwestycji w PKB do najniższego poziomu od ćwierćwiecza, choć premier Morawiecki zapowiadał ich wzrost z ponad 20 do 25% PKB. Z kolei najlepszym odbiciem osłabiania odporności na wstrząsy jest afera KNF oraz deficyt w finansach publicznych w czasie wciąż dobrej koniunktury na świecie, kiedy nawet Grecja ma nadwyżkę.

W tym komentarzu nie chcę jednak pisać o władzy. Ona utopi się we własnej nieudolności i aferach, których nie potrafi przykryć, pomimo zaprzęgnięcia do tego prokuratury i służb oraz wydawania miliardów z budżetu i upartyjnionych spółek na propagandę. Wolę przyjrzeć się opozycji, bo to ona – wierzę – będzie rządzić od jesieni.

Zgadzam się, że można jej wiele zarzucić, w tym zwłaszcza w sferze komunikacji. Ale zarzut, że nie ma programu jest zupełnie nietrafiony. Poniżej przypominam te propozycje, które zostały zgłoszone po tym, jak przyjąłem propozycję doradzania jej w sprawach gospodarczych.

W kwietniu 2017 r. opozycja ogłosiła Dekalog Gospodarczy. Określa on ramy polityki gospodarczej, którą będzie prowadzić po odebraniu władzy PiS. Opozycja chce poszerzyć wolność wyboru ludziom przez stworzenie dobrych warunków do pracy tym, którzy są do niej zdolni, oraz przez zagwarantowanie pomocy i wsparcia tym, którzy jej podjąć nie mogą. W tym celu według niej trzeba: (1) powiedzieć stop zadłużaniu, (2) dokonać zwrotu na Zachód (czyli odbudować zachodnie instytucje: podział władzy i szeroką samorządność, oraz pozycję Polski w Unii Europejskiej), (3) budować wiarygodne państwo (które jak przestępców traktuje przestępców, a nie wszystkich przedsiębiorców i które nie zmienia ciągle reguł gry), (4) uprościć podatki – tak, żeby stały się zrozumiałe i stabilne, (5) uwolnić wzrost firm (które dzisiaj nękane przez opresyjny aparat skarbowy boją się rosnąć; w firmach zatrudniających więcej niż 9 osób pracuje u nas najniższy odsetek pracowników w całej Europie, mniejszy nawet niż w Rumunii), (6) odpartyjnić przedsiębiorstwa, (7) zagwarantować rzetelną edukację, (8) zwiększyć legalne zatrudnienie (przez np. obniżenie opodatkowania i oskładkowania niskich płac), (9) zapewnić sprawiedliwe świadczenia (które muszą trafiać przede wszystkim do osób naprawdę potrzebujących pomocy, tzn. niezdolnych do pracy ze względu na wiek, czy niepełnosprawność; ludzie zdolni do pracy powinni otrzymywać świadczenia, jeśli będą pracować lub starać się o pracę) i (10) urealnić wiek emerytalny (przez stworzenie zachęt do wydłużenia aktywności zawodowej, a nie podniesienie wieku emerytalnego, bo PiS dowiódł, że w naszym kraju – w odróżnieniu od pozostałych krajów OECD z wyjątkiem Włoch – są politycy zawsze gotowi go obniżyć).

We wrześniu 2017 r. podczas Forum Gospodarczego w Krynicy opozycja przedstawiła sześciopak ustaw, z których każda odpowiada na jedno z zagrożeń spowodowanych przez obecną władzę: (1) zadłużanie państwa w czasie doskonałej koniunktury na świecie, (2) niedostatek inwestycji spowodowany dramatycznym wzrostem niepewności, (3) wypychanie osób starszych z rynku pracy i (4) opóźnianie wejścia na ten rynek osób młodych i to w sytuacji niedostatku rąk do pracy, (5) szybki wzrost cen żywności uderzający zwłaszcza w budżety najbiedniejszych. Ustawy te mają:

  • uniemożliwić obchodzenia stabilizującej reguły wydatkowej przez udawanie, że wzrost dochodów budżetu pochodzi głównie z uszczelnienia podatków, a nie z przejściowej (ze swej natury) poprawy koniunktury na świecie. Wedle opozycji to nie politycy, a Narodowy Bank Polski powinien oceniać, które z dochodów budżetu są trwałe i można je wydać, a które należy odłożyć, bo wynikają z dobrej koniunktury;

  • powstrzymać legislacyjne tsunami. Opozycja opracowała nowe, znacznie bardziej wymagające zasady oceny skutków regulacji, w tym objęcie nimi także poselskich projektów ustaw.

  • zachęcić osoby starsze do dłuższej aktywności. Opozycja zaproponowała, wzorując się na Austrii, zwolnienie ze składek na ZUS wynagrodzeń pracowników, którzy po osiągnięciu wieku emerytalnego nie przejdą na emeryturę, i przeniesienie na budżet ciężaru opłacania za nich składek emerytalnych w wysokości odpowiadającej składkom od przeciętnego wynagrodzenia (w Austrii jest zwolnienie z połowy składek, ale tam podnosi się wiek emerytalny).

  • zachęcić do dalszej aktywności ludzi, którzy co prawda odeszli na emeryturę, ale czują się na siłach, żeby dalej pracować. Służyć temu miałoby zaprzestanie pobierania podatku PIT od emerytur (po ich uprzednim unettowieniu). Dzięki tej zmianie dochód z pracy, łączony z emeryturą, przestałby być obciążony wyższym efektywnym PIT-em niż praca pozostałych osób.

  • zachęcić osoby młode do częstszego decydowania się na własną działalność gospodarczą. Opozycja zaproponowała, żeby takie osoby do 25 roku życia były zwolnione ze składek na ZUS i NFZ, przy czym gdyby w ciągu dwóch lat część z tych osób nie odnalazła się w roli przedsiębiorcy, to dostałaby podobne wsparcie, przechodząc do pracy u kogoś.

  • złagodzić szybki wzrost cen żywności, a jednocześnie choć trochę uprościć VAT przez wprowadzenie jednej (w miejsce trzech), niskiej stawki tego podatku – w wysokości 5% – na całą żywność

W październiku 2017 r. na konwencji samorządowej w Łodzi opozycja przedstawiła „totalną propozycję”, czyli wizję całościowej przebudowy państwa, dzięki której Polska miałaby się zmienić w państwo przyjazne, pomocne i sprawne, w którym jest miejsce dla każdego obywatela, w którym dobrze żyje się wszystkim, i które cieszy się szacunkiem i uznaniem na świecie.

Jednym z elementów „totalnej propozycji” jest odbudowa filara kapitałowego w systemie emerytalnym. Opozycja zapowiedziała wtedy, że wszyscy, którzy zechcą, będą mogli zastąpić zapisy księgowe na subkoncie w ZUS obligacjami skarbowymi i przenieść je z powrotem do filara kapitałowego, nie ponosząc żadnych opłat z tego tytułu. Ponadto, ludzie zyskają możliwość zamiany tych obligacji na akcje spółek Skarbu Państwa. Dzięki temu, że majątek tych spółek zasili konta emerytalne Polaków, przestanie być on zawłaszczany i marnowany przez partyjnych aparatczyków, ich rodziny i znajomych. Będzie pracować na przyszłe emerytury Polaków, a nie tylko na dobrostan PiSiewiczów.

Innym elementem „totalnej propozycji” jest wprowadzenie nowych ram finansowania samorządów. Opozycja zaproponowała w szczególności, żeby całość wpływów z podatków dochodowych – wzorem Szwajcarii – pozostała w samorządach. Jednak żeby dochody samorządów wzrosły w każdym zakątku kraju, w tym także na wsiach, w których wielu mieszkańców pracuje w rolnictwie i nie płaci PIT-u, ma zostać wprowadzona odpowiednio szeroka subwencja solidarnościowa (która uzupełni dochody co najmniej 1903 gmin). Opozycja planuje też wprowadzenie elementów konkurencji podatkowej między samorządami, która w świetle badań zasadniczo podnosi efektywność gospodarowania publicznymi środkami przez władze lokalne. Samorządy zyskają prawo do zwrócenia części pieniędzy z podatków mieszkańcom – tak, jak dzieje się to w Szwajcarii czy Szwecji – a nie tylko do wydawania tych pieniędzy. Konkurencja podatkowa między samorządami nie będzie jednak dotyczyć stawek PIT, a kwoty wolnej od PIT (lub – ogólniej – wsparcia niskich wynagrodzeń – zob. dalej). Poza tym, samorządy zyskają nowe źródło finansowania swoich inwestycji. Temu celowi będą służyć nadzwyczajne dochody budżetu (takie jak wpłata z zysku Narodowego Banku Polskiego), które obecna władza natychmiast konsumuje.

W marcu 2018 r. opozycja złożyła projekt ustawy uchylający wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę, który utrudnia życie klientom i – jak pokazują dane – przyspiesza ekspansję dyskontów kosztem tysięcy małych sklepów i ich właścicieli.

W kwietniu 2018 r. przedstawiła projekt ustawy, który przywraca limit składek emerytalno-rentowych i choć trochę przybliża jego wysokość do tej w takich krajach jak Szwajcaria, Szwecja, czy Norwegia. Ma on zostać uspójniony z górną granicą przedziału pierwszej skali podatkowej. Dzięki temu nie będzie kominów emerytalnych, a powstanie więcej dobrze płatnych miejsc pracy.

Również w kwietniu 2018 r. opozycja przedstawiła projekt ustawy, która ma chronić oszczędności emerytalne zgromadzone w filarze kapitałowym przed zakusami tej i każdej następnej władzy. Zgodnie z projektem oszczędności te przestaną mieć charakter publiczny. Jest to pierwszy, niezbędny krok do zapowiedzianej odbudowy i rozwoju filara kapitałowego w systemie emerytalnym.

We wrześniu 2018 r. na Forum Gospodarczym w Krynicy opozycja przedstawiła 5 projektów ustaw. Ich celem jest zmniejszenie długu publicznego, uwolnienie przedsiębiorczości przez zniesienie najbardziej absurdalnych ograniczeń wprowadzonych przez PiS, pobudzenie srebrnej gospodarki i ożywienie integracji europejskiej. Mają one:

  • zapewnić długookresową równowagę w finansach publicznych przez kompensowanie deficytów w okresach dekoniunktury nadwyżkami w okresach boomów. Opozycja zaproponowała podniesienie tzw. średniookresowego celu budżetowego (MTO), uwzględnianego w stabilizującej regule wydatkowej, z minus 1% PKB do 0% PKB.

  • przywrócić aptekę pacjentom. Opozycja zapowiedziała zniesienie ograniczeń nałożonych przez obecną władzę na otwieranie aptek. Efektem tych ograniczeń jest to, że po raz pierwszy od lat liczba aptek w Polsce zaczęła się zmniejszać, w tym w szczególności w małych miejscowościach.

  • przywrócić wolny handel ziemią. Opozycja zadeklarowała likwidację wprowadzonych przez tę władzę ograniczeń w handlu ziemią rolną oraz zniesienie prawa, odpowiednio, Lasów Państwowych i Skarbu Państwa pierwokupu lasów i nieruchomości z jakimkolwiek zbiornikiem wodnym (nawet sadzawką).

  • pobudzić rozwój srebrnej gospodarki. Opozycja zaproponowała wprowadzenie „czeku opiekuńczego” dla rodzin, w których wszystkie osoby zdolne do pracy są aktywne zawodowo, na pokrycie kosztów opieki nad wymagającymi jej członkami rodziny.

  • wzmocnić niezależność Narodowego Banku Polskiego, zgodnie z systematycznie ponawianymi rekomendacjami Europejskiego Banku Centralnego.

W grudniu 2018 r. opozycja przedstawiła projekt ustawy, który przewidywał obniżenie akcyzy na prąd do minimum wymaganego w Unii Europejskiej. Taka obniżka chroniłaby przed wstrząsowym wzrostem cen prądu wszystkie gospodarstwa domowe i krajowe firmy, wspierając ich konkurencyjność wobec zagranicy. W tym przypadku władza w końcu przyjęła pomysł opozycji, ale postanowiła go „udoskonalić” i – w efekcie – go zepsuła.

Również w grudniu 2018 r. opozycja ogłosił program #WyższePłace, o którym pisałem w komentarzu z dnia 11 stycznia br. Program składa się, przypomnę, z dwóch elementów. Pierwszy element to obniżka podatków i składek dla wszystkich pracujących – tak, żeby PIT, ZUS i składka na NFZ nie przekraczały łącznie 35% zarobków Polaków. Drugi element to dodatkowe wsparcie dla każdego, kto pracuje na umowie o pracę i zarabia mniej niż dwukrotność płacy minimalnej, czyli w 2019 roku 4,5 tys. zł. W przypadku osób zarabiających minimalne wynagrodzenie wyniesie ono 500 zł miesięcznie. Następnie, wraz ze wzrostem wynagrodzenia ponad płacę przeciętną o określony procent, będzie się zmniejszać o taki sam procent. Oznacza to, że zmniejszenie tej pomocy o 1 zł będzie wymagało podwyżki wynagrodzenia o 4,5 zł. Technicznie wsparcie to może przyjąć dwie formy: albo wypłaty ze strony państwa, albo malejącej wraz ze wzrostem wynagrodzenia kwoty wolnej, obejmującej nie tylko PIT, ale też część składek na ubezpieczenie społeczne. Wyboru opozycja chce dokonać po konsultacjach z partnerami społecznymi.

Premia wypłacana przez państwo ma tę zaletę, że pozwoli na radyklane uproszczenie wyliczania wysokości podatku. Jednocześnie, wbrew zarzutom rządzących, jej wypłata nie będzie prowokować do ukrywania zarobków w szarej strefie – co najmniej z czterech powodów. Po pierwsze, program #WyższePłace zmniejszy pozapłacowe koszty pracy, a tym samym osłabi bodźce do płacenia pod stołem. Po drugie, pracownikom nie będzie się opłacać obcięcie pensji, żeby otrzymać wsparcie, bo aby je podwyższyć o 1 zł, musieliby zrezygnować z 4,5 zł wynagrodzenia. Po trzecie, w oporze przeciwko takim ewentualnym „propozycjom” będzie ich wspierać niedostatek rąk do pracy. Po czwarte, przygotowana przez opozycję generalna przebudowa podatków nie ogranicza się do programu #WyższePłace, a dotyczy także opodatkowania przedsiębiorstw. W systemie podatkowym pojawią się bodźce promujące zwiększanie skali działalności. Będzie się opłacało rosnąć, a tego nie da się wykazać, spychając działalność do szarej strefy.

Dzięki programowi #WyższePłace dochód netto osób otrzymujących minimalne wynagrodzenie praktycznie zrówna się z płacą brutto (2250 zł w 2019 r.). Wyniesie 2247 zł wobec 1653 zł bez programu. Na ten wzrost, o niemal 38%, złoży się zmniejszenie płaconych przez nie podatków i składek o prawie 114 zł oraz wsparcie w wysokości 500 zł. Gdyby wzrost ich dochodów bazował tylko na wzroście gospodarki, to na tego rzędu realną podwyżkę (a więc po odjęciu wzrostu cen) musiałyby one czekać 9 lat i to przy założeniu, że wydajność pracy w naszej gospodarce nadal będzie rosła tak szybko co przez poprzednie 25 lat. Z kolei dochód netto osób mających płacę brutto na poziomie 3000 zł wzrośnie z 2156 do 2663 zł (o 173 zł z tytułu niższych podatków i składek, i o ponad 333 zł ze wsparcia). Bez programu #WyższePłace na podobną podwyżkę przyszłoby im czekać 6 lat lub dłużej. Osoby zarabiające 4500 zł (i więcej) nie otrzymają już wsparcia. Ale ich dochód netto też wzrośnie – o ponad 9% – na skutek niższego opodatkowania i oskładkowania płac.

Inną korzyścią z programu #WyższePłace będzie upowszechnienie pracy na etat. Dziś wiele osób wybiera inne formy zatrudnienia ze względu na niższe narzuty. Obniżając opodatkowanie i oskładkowanie wynagrodzeń i wprowadzając dodatkowe wsparcie dla najsłabiej zarabiających, opozycja po objęciu władzy przetnie tę patologiczną sytuację, ale bez ograniczania ludziom swobody wyboru. Nie będzie jednego rodzaju umów na zatrudnienie, nowych zakazów, nakazów, sankcji, czy inspekcji. Ale jeśli ktoś będzie chciał otrzymać dodatkowe wsparcie, będzie musiał pracować na umowie o pracę.

Podsumowując, cały program władzy sprowadza się do rozdawnictwa. Opozycja natomiast chce wspierać działania sprzyjające rozwojowi. Program #WyższePłace wzmocni bodźce do pracy, podobnie jak połowa „Sześciopaku”. Program „Twoja Polska” zachęci do oszczędzania i podniesie zdolność obecnie upartyjnionych spółek do rozwoju. Zwiększeniu oszczędności będzie także służyć wzmocnienie stabilizującej reguły wydatkowej oraz nowe ramy finansowania samorządów. Ramy te zapewnią również większe środki na inwestycje samorządów. Więcej też będzie funduszy z UE (których ta władza nie potrafi ani wynegocjować, ani nawet wydać). Przebudowa podatków od firm, znoszenie barier dla konkurencji i zbudowanie zabezpieczeń przed nowymi ograniczeniami będzie zachęcać przedsiębiorstwa do inwestowania i zwiększania skali działania. Opozycja wyraźnie ma świadomość, że aby dzielić, trzeba najpierw wypracować. Obecna władza natomiast po prostu rozdaje, nie patrząc, jaki skutek mają jej programy dla wzrostu gospodarczego, a mają fatalny, bo dezaktywizują, zużywają oszczędności i zniechęcają do inwestowania.

Mimo wszystkich zastrzeżeń do rządów z lat 2008-2015, które sam zgłaszałem (zob. np. mój komentarz z 28 listopada 2016 r.), był to generalnie dobry czas dla Polski. Nasz kraj był najszybciej rosnącą gospodarką zarówno w regionie, jak i w Europie (pod obecnymi rządami przestał nią być). Powstało milion nowych miejsc pracy, mimo że liczba osób w wieku produkcyjnym zmniejszyła się o prawie milion 200 tys. osób, a świat był targany przez dwa potężne kryzysy, najpoważniejsze od lat trzydziestych XX wieku.

Zarazem ten rozwój był zrównoważony. Nasz kraj przeszedł od deficytu do nadwyżki handlowej oraz od inflacji do lekko spadających cen. Zmniejszały się nierówności. W budżecie każdej rodziny znalazło się więcej pieniędzy. Najszybciej rosły dochody najbiedniejszych, a najwolniej, choć wciąż szybko, najbogatszych. Jedna piąta najbogatszych była jedyną grupą gospodarstw, których udział w łącznym dochodzie spadł w latach 2008-2015.

Jednak żadnemu krajowi sukces gospodarczy nie jest dany raz na zawsze. Sukces taki wymaga pracy, oszczędności i inwestycji. Mam nadzieję, że jesienią wrócimy do tej sprawdzonej recepty.


ANDRZEJ RZOŃCA

bottom of page